W Palermo byliśmy w godzinach wieczornych. No nie powiem, hotel, w którym nas zakwaterowano nie był wcale zły. Wyglądał nawet na luksusowy. Znajduje się w centrum Palermo, prawie nad samym portem. W okolicy mnóstwo do zwiedzania, do oglądania, w pobliżu najdłuższa ulica-centrum zakupowe Via Roma. No na pewno nie można powiedzieć o nim, że należy do klasy turystycznej, jak "powinno" być przy objazdach.
Można jednak pokusić się o stwierdzenie, że raczej nie będzie idealne, w każdym przypadku będzie jakiś feler.
W tym wypadku była to obiadokolacja. Nawet nasza pilotka, która nam została "przydzielona" na czas objazdu (swoją drogą super babka - szkoda, że nie zawsze się taka trafia) stwierdziła, że nigdy w życiu nie jadła takiej długiej kolacji. W tym miejscu dodam, że prawdą jest drobny przesąd na temat Włochów (czy raczej - przepraszam - Sycylijczyków, bo podobno obrażają się, jak się ich nazywa Włochami) a mianowicie, że oni mają zawsze czas i nigdzie się nie spieszą. Jednak siłą rzeczy to była przesada. Siedziałam przy stole chyba 2 godziny i w końcu się zdenerwowałam i wyszłam bez deseru. Najgorsze było w tym, że połowa sali (pewnie to ludzie co tam są na pobycie, na dłużej) wyszła po skończonej kolacji godzinę wcześniej. I co to jest za traktowanie? I nie to, że się czepiam, bo kelnerów było czterech czy nawet więcej.
I nie wiem czy mam się cieszyć czy nie, ale zawsze to właśnie mnie kelner nakładał największe kawałki, albo jak jeden mu został to nie chcąc iść z nim do innego stolika, nakładam go właśnie mnie (a przy stoliku cztery osoby siedzące!)