W dniu poprzednim odzyskałyśmy kontakt z osobą, u której miałyśmy nocować przez cały pobyt. Jest to osoba, którą moja znajoma poznała przez Internet. Ogłaszała się jako osoba, która zaprasza turystów do siebie. W ten sposób miała nam odpaść kwestia płatnych noclegów. Niestety jak to przeważnie bywa, odezwała się złośliwość rzeczy martwych. Na końcu okazało się, że brakowało jednej cyfry w numerze telefonu.
Tak czy owak, umówiłyśmy się z "miła panią", której bliżej nieokreślony krewny przyprawiał nas prawie o zawał, że zapłacimy jej za trzy noce, w związku z czym mimo wszystko zostałyśmy. Swoją drogą pani była taka miła, że trudno było jej odmówić. Oczywiście zaprosiła nas na parę łyczków naleweczki :)
Tramwaj, który zatrzymywał się pod blokiem, jechał prosto pod Cmentarz Łyczakowski. Dlatego tego dnia postanowiłyśmy się wybrać m.in. właśnie tam.